Tegoroczne święta spędziliśmy u moich rodziców na południu. Przez kilkanaście lat spędzaliśmy je z rodziną męża, tym razem zaplanowaliśmy inaczej. Miało być ciepło, zielono, spacer nad staw, wokół wiosenna roślinność, treIe ptasie. A było biało, zimno, śnieżnie.
Ptaszki owszem bywały, zmarznięte bidule. Dzięcioły, kosy, sikorki garnęły się do karmnika i pożywiały świątecznymi przysmakami.
Aby tradycji stało się zadość ulepiliśmy wielkanocnego zajączka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz